Po spotkaniu z Cornelią
czułem się wspaniale. Wróciłem do stada. Wszyscy byli na miejscu. Para
alfa od razu do mnie podbiegła z uniesionymi ogonami. Pochyliłem głowę,
co oznaczało uległość, ale nie położyłem się na grzbiecie. Nie jestem
też tak nisko! Co to, to nie, a jeżeli chcieli, żebym był z nimi, muszą
sami to wiedzieć - nie jestem alfa, ale też nie jestem wymiotkiem. Darri
(samiec alfa) zagrzmiał donośnym warczeniem, a Maya (samica alfa) lekko
odsłoniła kły. Ja uniosłem ogon, uniosłem wysoko łeb, pokazałem szeroko
moje białe kły i zjerzyłem sierść na karku. Oni zrobili niebawem to
samo. Inne drapieżniki, nawet psy miały w zwyczaju odstawiać cyrki, tak
zwany ''wstęp'', gdzie na przykład obserwowało się przeciwnika
zataczając koła - ja tak nie robiłem. Przechodziłem do konkretów.
Podskoczyłem do samca alfa z zadzwiającą prędkością i odskoczyłem, kiedy
moje zęby wbiły mu się w prawy bok. Tak samo zrobiłęm z Mayą. Oba wilki
rzuciły się na mnie. Szybko odskoczyłem. Nie mają ze mną szans, a nie
chcę ich zabić - gdybym tak chciał, już od kilku minut leżeliby na
ciemnej ziemi umazani obficie swoją krwią. Biegaliśmy tak po całym
naszym terenie, kiedy oni się zmęczyli. Na oczach całego stada ulegli
przede mną. Zmusiłęm ich, aby wstali i ja sam uległem, kładąc się na
ziemi. Teraz była na to pora. Dwa wilki - Mirra i Shago szli już na
polowanie, kiedy do nich dołączyłem. Nie byłem zmęczony, ale chciałem
się na czymś wyrzyć. Kiedy wytropiliśmy dużego łosia rzuciły się na nas
czarne wilki. Było ich 15. 5 rzuciło się na mnie, 5 na Mirrę i 5 na
Shago. Ledwo się uwolniłem od ich szczęk. Pobiegłem szybko pomóc moim
druchom, lecz wilczyca i wilk trzymane przez czarne wilki szły szybko za
nimi. Przez chwilę patrzyłęm ztroską w ich oczy. Kiedy weszli w las i
nie widziałem już ich szepnąłem cicho :
- Uwolnię was jakoś z ich brudnych łap... Obiecuję!
Nagle z lasu
wybiegło 5 tych samych wilków - najwyraźniej zapomnieli o mnie. Szybko
im uciekłem i skierowałem się do stada. Wyczuli, że coś jest nie tak.
Zostały nam 4 wilki i 3 szczeniaki. Na pewno ich nie pokonamy, a co
jeszcze odeganmy... Alfa chciał, abyśmy wyszli z naszych dotychczasowych
terenów i skierowali się dalej na północ, ale się nie zgodziłem.
PRZECIEŻ JEŻELI MY ODEJDZIEMY, COŚ MOŻE STAĆ SIĘ WATASZE CORNELII!...
Zaproponowałem, żebyśmy stawili czoła czarnym wilkom razem ze stadem
Cornelii. Alfa się jednak zgodzili i poprowadziłęm ich na tereny
ukochanej wilczycy. Przywitał nas oczywiście Mroczny...
Dobrze, że przybyła Cornelia, inaczej chyba byśmy się z nim nie dogadali...
- Cornelio, dzięki, że jesteś! - przywitałem ją machnięciem ogona.
Opowiedziałem wilczycy, co się dzisiaj nam stało.
- Czy możemy
zostać na jakiś czas u was...? A poza tym, czy chcecie razem z nami
zabić czarne wilki, aby odzyskać Mirrę i Shago?
Czekam na odpowiedź Cornelii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz