Siedziałem
nad potokiem i rzucałem kamienie do wody. Zastanawiałem się nad tym
wszystkim. Niemogłem przestać mysleć o Anabell. Niewiedziałem dlaczego
wtedy się tak zachowałem. PRzecież dobrze umiałem zapanowac nad intuicją
drapieżnika więc powinnem inaczej zareagować na krwe. Kiedy tak
siedziałem ktoś podszedł do mnie:
-Cześć!-przywitała się wesoło ta osoba i dopiero wtedy zobaczyłem że to Anabell
-Hej.-mruknąłem a ona usiadłam koło mnie
-Coś się stało?-zapytała
-Nie, coś ty.-odparłem niewesoło
-Aaa...-powiedziała
-Ja już pójdę-powiedziałem i poszłem.
Niemogłem wytrzymać w jej towarzystwie. Kiedy była obok mnie miałem
ochotę ją ugryść. Słyszałm jak krew płynie w niej. Niemogłem tego
znieść. Odszedłem kawałek a potem sie wróciłem. Zdążyłem ją zatrzymać
kiedy odchodziła:
-Anabell to nie jest tak że ja cie nie lubie a w ręcz przeciwnie... tylko poprostu niemogę...
-czego niemożesz?-zapytała zdziwiona
-poprostu niemogę nie chce ci zrobić czegoś złego...
-a dlaczego miał byś mi coś zrobić?
-niewiem... poprostu muj instykt jest silniejszy i mógł bym ci
zaszkodzić zawsze umiem sie opanowac ale nie przy tobie poprostu niewiem
co się ze mną dziej-powiedziałem- przepraszam cię za moje zachowanie
wogóle nie powinienem się tak zachowywac ale wtedy jak się skaleczyłaś
to sie zaczeło poczułem coś dziwnego i poprostu niemogłem wytrzymać
musiałem oddalić sie od ciebie by ci niezaszkodzić-dokończyłem i
odeszłem smutny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz