Po południu wyjechałam na moim przyjacielu nad strumień. Musiał
rozprostować nogi. Zwykle nie było w tym miejscu żywej duszy, nawet
ptaków czy motyli, ale dzisij nad wodą siedziała jakaś nimfa. Siedziała
do mnie plecami i wpatrywała się pewnie w wodę. Podjechałam do niej.
- O, witaj! - udałam lekko zaskoczoną - Jestem Paulina. To ty jesteśtą nową, tak?
- Cześć, tak, jestem nowa w Smi, a na imię mi Sabina. - uśmiechnęła się spoglądając na mojego konia - Twój?
- Można by tak powiedzieć. Jest dziki, pozwala się dosiąść tylko mnie.
No, chyba, że obdarzy kogoś aż tak wielkim zaufaniem. A znamy się od
małęgo. Znaczy, on był jeszcze żrebakiem, a ja miałąm wtedy lat 16.
Pogłaskała go z czułością i przymknęła oczy.
- Coś z nim jest nie tak, lepiej z niego zsiądź - ostrzegła mnie.
- Niby dla czego? - zaśmiałam się przyjaźnie.
- Jedną z moich mocy jest rozmowa ze zwierzętami. A ja jego nie w ogóle nie słyszę!
- Bo to pewnie dla tego, bo on nie jest zwykłym zwierzęciem - Sabina
spojrzała na mnie pytająco - Z początku też tak myślałam, ale on do mnie
przemówił. Jest magicznym dzikim koniem.
- To niech coś powie!
- No już, Error, przywitaj się! - poklepałam konia po szyi.
- Cześć, Sabino - usłyszeliśmy melodyjny baryton - Miło cię wi... My się
nie znamy? - spytał, patrząc na nią i pewnie badając wzrokiem każdy jej
szczegół.
"Co? On ją może znać?" - zadrżałam.
- Wy się znacie? - spytałam ze zdziwieniem.
- Nie, chyba Error'owi musiało się coś pomylić. Nigdy w życiu nie znałam
konia z bliska, nie mógłbyś mnie nawet rozpoznać - uśmiechnęła się
nimfa.
- Może... A, faktycznie! Widziałęm podobną do ciebie dziewczynę, ale nie miała tego koloru oczu co ty, tylko zielono-szare.
- I chyba była blondynką, co nie? - spytałam, uświadamiając sobie z kim
Error mógł ją pomylić. - Ty pomyliłeś Sabinę z moją kuzynką! Kilka dni
temu się z nią spotykałam. Jest człowiekiem, ale również najbliższą mi
osobą, zaraz po Lavendzie, mojej mamie. Tylko jej powiedziałam o Smi,
nie zamierzałam jej okłamywać.
Sabina ciągle mi się przyglądała... W końcu zapytała, nie kończąc się wpatrywać w mój brzuch.
- Czy ty nie jesteś w ciąży?
- A, właśnie, jestem w ciąży. Ale mogę ci opowiedzieć wszystko dzisiaj
wieczorem. Jeżeli miałabyś ochotę, to wpadnij! Zapraszam cię na
pogawędkęprzy herbacie i babeczkach domowej roboty - uśmiechnęłąm się -
Przy tobie, Sabino, nie wiem dla czego, powiedziałam wszystko, byłam
szczera. A jestem taka dla niewielu nowopoznanych istot - zwierzyłąm
się, po raz kolejny.
- Tak? Miło mi to słyszeć. Z chęcią do ciebie przyjdę, tylko powiedz mi, jak do ciebie dojść! - zaśmiałą się.
- Mój dom jest niedaleko. Jakieś dwa kilometry stąd. Jest na zboczu Smi,
w zachodniej części. Z tego miejsca prowadzi do mnie ta dróżka -
wskazałam drogę po lewej - Idziesz nią cały czas, ona nigdzie nie ma
rozwidlenia, a trafisz nią do mnie na pewno. To co, widzimy się u mnie
wieczorem? - spytałam.
- Okej, może o szóstej?
- Świetnie! To narazie! - pomachałam Sabinie na pożegnanie i pogalopowałamdo domu, gdzie miałam zamiar nie przypalić babeczek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz