Byłem nowy w SMI. Kiedy szybowałem, zobaczyłem przy plaży dziewczynę. Lądując, prawie jej nie zepchnąłem do wody.
- Cześć. Jestem Aragon, a ty? - spoglądała na mnie ze strachem w oczach,
potem uciekła. Może i jestem duży, ale nie taki straszny! Wszedłem do
lasu. Po godzinie, nie mogłem z niego wyjść. Zabłądziłem. Chciałem
wyrwać się i odlecieć, ale nagle otoczyła mnie grupa nieznanych mi osób z
łukami i strzelbami. To na pewno nie SMI! Zaryczałem. Jeden się
przestraszył, ale nie uciekł. Reszta wypuściła na mnie swoje strzały.
Pierwsza trafiła mnie w ucho, druga w nos, trzecia w ogon, a czwarta w
czoło. Polała się krew. Wystrzelili następne strzały. Upadłem na ziemię.
Oni zdołali uwiązać mnie na coś, co wyglądało na linkę, a było mocne
niczym stal. Próbowałem się wyrwać, ale na daremno. Musiałem za nimi
iść. Zaprowadzili mnie do ich przywódców. Szarpnęli, żebym się ukłonił.
- Ja nazywam się Harry, a to Luis. Teraz będziesz pod naszą władzą -
powiedział do mnie upadły anioł. Chyba nie wiedział, że nie jestem
zwykłym smokiem.
- Nie możesz mną zawładnąć - odpowiedziałem silnym głodem. Wszystkich na sali zamurowało.
- Akurat można ciebie poskromić. Musisz. Jeżeli się sprzeciwisz... sam
zobaczysz co się stanie - w tej chwili zrozumiałem, że nie mam wyboru.
Wypłynęło ze mnie większość krwi i nie mam siły z nimi walczyć...
Wysłałem wiadomość telepatyczną do Roxany i Davida : "RATUJCIE MNIE!
Jestem u jakiegoś Harrego i Lusi!"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz