Mikeyla siedziała przy stole, kiedy zaczęłam:
- To co... może zrobimy wam... przyjęcie?
- O nie! Nie ma mowy! Nie...- jęknęła.
- Ale dlaczego? Przecież lubisz być w centrum uwagi! No i do tego będą chłopcy...- zamruczałam.
- No pewnie! Tylko oczywiście mój "kochany" i "opanowany" braciszek może się nie zgodzić- powiedziała Miky, popijając sok.
- Jakoś go przekonam- powiedziałam i mrugnęłam, a Miky poszła się przejść.Przyszła Vena.
- Może wyprawimy Merlii, Ben`owi, Damien`owi, Mikeyli i Zack`owi wspólne przyjęcie?- zapytała
- Dobrze. U kogo?- spytałam, uśmiechając się
- Hmm... Może w Muszelce? Mama ostatnio nie ma towarzystwa. Jake znowu odszedł, więc mieszka tylko z tatą w tym ogromnym domu...
- Świetny plan! To ja zajmę się jedzeniem, a ty dekoracją. Zgoda?
- Zgoda!- powiedziała i poszła do mamy, a ja zajęłam się pichceniem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz