-Decyzję pozostawiam tobie.-mruknęłam.
-Poradzisz sobie?-zapytał powoli.
-Nie,puszczę nasz dom z dymem.Raczej nie ja tylko one.-powiedziałam sarkastycznie.
-Właśnie tego się boję.-jęknął.
-Jedź Mark.Jedź.Jeśli chcesz,to jedź.-namawiałam go.Kiedy
odszedł,wyprasowałam ciuchy,poskładałam i posprzątałam.A potem szukałam
mojego stroju na konia.Wzięłam Rię i pozsłyśmy na tor.Trochę się
denerwowałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz