Przybiegła do mnie klacz Kasjopeji. Wsiadłem na nią i pojechałem. Byłe
bardzo zmartwiony. Zobaczyłem Kasjopeję leżącą przed przeszkodą. Wziąłem
ją na ręce i pojechałem do domu jej rodziny. Otworzyła jej mama, Flora.
- Co się stało!? - krzyknęła.
- Nie wiem.
- Po moich słowach Kasjopeja ocknęła się.
- Co sie stało? - zapytałem.
Martwiłem się. Kasjopeja zemdlała, a za 4 godziny miałsię odbyć nasz ślub.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz