niedziela, 25 marca 2012

Od Juliet

Siedziałam w pokoju u Jake`a. Teraz, kiedy wrócił, wreszcie miałam swoje miejsce w SMI. Przyszła Elena. Pocałowała Jake`a.
- Wiesz co? Chyba się w tobie zakochałam...- powiedziała po pocałunku, a potem uciekła...
"No pięknie!"- pomyślał Jake- "Właśnie tego się bałem - jakaś lafirynda się we mnie zakocha..."
- Nie ładnie tak myśleć! Przecież ona cię kocha... Czemu nie chcesz z nią być?- zapytałam, ganiąc go.
- No nie wiem...- zaczął sarkastycznie- Jest kilka powodów... Może dlatego, że ja jej nie kocham? Ba, ja jej nawet nie lubię! A może, bo kiepsko całuje? Albo... hm..., że jest kompletnie nie w moim typie?
Po tych słowach wezbrała we mnie złość. Co on sobie myśli?! Że jest taki super i wgl?! I że zasługuje na ideał?!
- Jesteś okropny! Tak? To jaka dziewczyna do cb pasuje? Jakaś seksowna, wredna lafirynda, która macha tyłkiem przed każdym?- krzyknęłam
- Hmm... Czemu nie?- powiedział- Chociaż nie... Ona musi w pełni latać za mną
Prychnęłam teraz już na prawdę rozzłoszczona. Wiedziałam, że kłamie. Czułam to. Nie pasowałaby mu taka dziewczyna. Nie znosi takich.
- Muszę cię rozczarować! U nas w SMI NIE MA takich dziewczyn! Pewnie, dlatego odszedłeś?! Może zadowoliła cie ta DRIADA?!!!- krzyczałam. Miałam na myśli driadę, która go pocałowała po uleczeniu rany, która zadała mu akromantula.
- Szczerze? Nie! Miała strasznie krzywe nogi- powiedział po namyśle
- Jesteś obleśny! Jak ja mogłąm cię kiedyś lubić?!- powiedziałam, teraz czując do niego tylko wstręt i złość.
- To mój urok osobisty!- powiedział i się uśmiechnął łobuzersko. W tym momencie lekko zmiękły mi nogi. Miał taki boski uśmiech. Rzeczywiście- to jego urok. Wzięłam głęboki oddech i miękkość w nogach zniknęła.
- Jesteś obrzydliwym dupkiem! Nie mogę się doczekać kiedy wyzdrowiejesz i sobie pójdziesz!- krzyknęłam i wyszłam, trzaskając drzwiami.
- Ja już chcę odejść!- usłyszałam głos za sobą.
Wściekła poszłam do domu i obiecałam sobie żeby już nigdy się nie odezwać do tego hipokryty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz