Kiedy byłam w Sualinie [mieście ludzi] zobaczyłam wygłodzonego konia
Zapukałam do domu właścicieli konia. Otworzył mi jakiś gruby mężczyzna.
- Czego? - odezwał się chrapliwym głosem.
- To pana koń? - zapytałam.
- A tak, mój. Coś się nie podoba?
- Tak, nie podoba mi się to, że pan nie dba o tego konia.
- A co ci o tego, czy o niego dbam czy nie dbam?! - ryknął na mnie i prawie się opluł - Nie twój interes! Wynocha!
Zamknął mi drzwi przed nosem. Pobiegłam [latać nie mogłam, bo ukryłam
skrzydła, żeby ludzie mnie nie rozpoznali] do sklepu zoologicznego i
kupiłam paszę dla konia i inne potrzebne rzeczy. Wróciłam i dałam trochę
jedzenia koniowi, ale nie za dużo, bo :
- koń może zachorować z za dużej dawki
- władze ludzkie muszą mieć dowód na to, że koń był źle traktowany i głodzony.
Zrobiłam koniowi kilka zdjęć, również takie, udowadniające ile koń
mierzy. Wróciłam do SMI i opowiedziałam o wszystkim Roxanie, może ona mi
doradzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz