Słyszałem jakieś kroki na naszym podwórku. Po chwili usłyszałem otwierane drzwi i głos Pauliny:
- Dzień dobry, Devon'ie. Jestem Paulina, przyszłam do Mason'a.
Ucieszyłem się jak małe dziecko! Paulina przyszła!
- Cześć Paulino. Mason jest chyba w swoim pokoju. Wejdź - powiedział wujek.
- Dzień dobry! - powiedziała Paulina.
Słyszałem jej kroki po schodach. Kiedy chciała zapukać w drzwi, wyprzedziłem ją i
je otworzyłem. Spojrzała na mnie, unosząc lekko brew. Wzruszyłem
ramionami i powiedziałem :
- Nie moja wina. Chodź.
Paula usiadła na moim łóżku.
- Jak się czujesz w nowej rodzinie? - zapytała.
- Trochę dziwnie, ale jest mi lepiej, niż w sierocińcu.- wyznałem
- Właśnie, zapraszam ciebie na moje urodziny. O szesnastej dzisiaj. Mam
nadzieję, że przyjdziesz. Ja muszę iść, pomóc mamie w gotowaniu.
- Dobrze, myślę, że przyjdę. Szkoda, że nie będziesz dłużej.- powiedziałem z zawiedzioną miną.
- Przepraszam, ale na prawdę nie mogę... - Paulina wyciągnęła komórkę. -
Dostałam SMS-a od mamy - przeczytała mi go i się zaśmiała - Jesteśmy
tylko dobrymi przyjaciółmi, a ta już coś kręci.
- Z sierocińca też tak mówili. Jak ja nie lubię, jak ktoś się tak upiera o coś, co nie istnieje - powiedziałem.
- No właśnie. To ja lecę.
- Ty masz skrzydła? - zdziwiłem się.
- Urodziłam się bez skrzydeł, ale nauczyłam się na życzenie nie... "przywoływać". Wtedy mi wyrastają i mogę latać. Pa!- powiedziała i wyleciała przez okno.
- Do zobaczenie, Paula.
Westchnąłem. Już od kilku dni myślałem nad prezentem... Męczące to było... I dalej nic nie wymyśliłem. Postanowiłem poprosić o pomoc wujka. Zobaczyłem jakiś samochód.
-Ktoś przyjechał czy to twoje nowe auto.? - spytałem, wychodząc na zewnątrz
-To twoje auto - "skoczyłem" na Devon`a i go przytuliłem - nie ma za co
-Dzięki- powiedziałem.
-Oto kluczyki - rzucił mi kulczyki.
Już wiedziałem, czym pojadę do Pauliny na urodziny. Z tego wszystkiego zapomniałem się poradzić Devon`a! No nic... Coś wymyślę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz