Dostałam telepatyczną wiadomość od Kasjopei "Proszę przybiegnij tu najszybciej jak możesz "
Wybiegłam z kuchni i szybko pobiegłam do domu Kasjopei weszłam do pokoju
Liam'a.Leżała tam Kasjopeja a obok leżało płaczące dziecko.Podbiegłam
do Kasjopei,nie oddychała wzięłam dziecko i zawinęłam w koc.Podniosłam
moją córkę wytarłam ją z krwi.Przez cały ten czas płakałam.Uśpiłam
dziecko i szybko pobiegłam do domu wpadłam do niego z hukiem
- Max!- powiedziałam cała zapłakana
- Co się stało?!- zerwał się.
- Kasjopeja... ona... ona...
- Co?!- krzyknął w rozpaczy
- Ona... UMARŁA! Zmarła po porodzie- krzyknęłam i się do niego przytuliłam.
Po chwili uspokojenia pobiegliśmy do ich domu.Wzięłam dziecko i poszłam
zrobić mleko.Max rozpaczał nad ciałem Kasjopei wziął ją na ręce.Wzięłam
dziecko na ręce poszliśmy pochować Kasjopeję.Po drodze zaszłam do
kwiaciarni po 18 białych róż i jedną czerwoną.Pochowaliśmy ją tu :
http://pixabay.com/pl/kwiat-wi%C5%9Bni-kwiat-drzewo-6509/
Kiedy było po wszystkim poszliśmy do Marco otworzył je szybko
- Marco, twoja żona- Kasjopeja, zmarła dziś przy porodzie - powiedział Max.
- Że co? Ona nie żyje? Nie ja w to nie wierzę. Jak to możliwe? I co teraz będzie? Co z dzieckiem? - zaczął rozpaczać.
- I co teraz? - powiedział jeszcze raz, ale tym razem bardziej spokojnym i cichym głosem.
-Nie wiem.Może Costę Bravę i Rene weźmiemy my.A ty Liama'a a maleństwem
bd się ''dzielić'' Tzn.Ty bd brał małą na weekendy a my na tydzień ?
Czekamy na odp.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz