Przyszli do mnie Max i Flora.
- Marco, twoja żona- Kasjopeja, zmarła dziś przy porodzie - powiedział Max.
- Że co? Ona nie żyje? Nie ja w to nie wierzę. Jak to możliwe? I co
teraz będzie? Co z dzieckiem? - zacząłem rozpaczać. Nie wiem nawet
kiedy, ale po policzkach zaczęły lecieć mi łzy smutku, żalu, rozpaczy.
- I co teraz? - powiedziałem jeszcze raz, ale tym razem bardziej spokojnym i cichym głosem.
-Nie wiem.Może Costę Bravę i Rene weźmiemy my.A ty Liama'a a maleństwem
bd się ''dzielić'' Tzn.Ty bd brał małą na weekendy a my na tydzień ?
- Czemu ja mam mieć ją tylko w weekendy? Przecież jestem jej ojcem -
oburzyłem się. Nie wiedziałem co mówię. Byłem zdruzgotany. Moja ukochana
nie żyje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz