Szedłem przez las kiedy spotkałem Anabell:
-Cześć!Widzę,że ciągle na siebie wpadamy-zażartowała
-Na to wygląda-powiedziałem i usmiechnełem się.
Anabell oparła się o drzewo i... rozcieła sobie rekę. Natychmiast
poczułem ten słodki, piekny zapach. Krwi. Niemogłem oderwać od rany
wzroku. Wtedy uswiadomiłem sobie że niewiem jak bym chciał to nadal bedę
tym potworem! Będe zagrażał wszystkim! Pokręciłem głową i usiekłem. Po
kilkunastu metrach zatrzymałem się i oparłwem się o drzewo. "matko... co
ja robię! co ona sobie o mnie pomyśli?! jaki ja jestem głupi! nigdy się
nie zmienię! zawsze będę potworem pragnącym pożywić się niewinnymi
istotami!"-krzyczałem na siebie w myślach. Chwile tam jeszcze
posiedziałem a potem wróciłem do domu. Weszłem do swojego pokoju i
zamknęłem sie na klucz. Usiadłem na łózku i rozmyślałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz