piątek, 25 maja 2012

Od Pauliny

Dzisiaj Edward znowu mnie przywołał. Nie miałam chęci ani siły, by go zaspokoić, zagroził więc, że zrobi wszystko, żeby moi najbliżsi się ode mnie odwrócili, znienawidzili. Posłusznie wykonywałam wszystko, co ode mnie chciał. Potem szybko pobiegłam do domu, kulałam jednak, bardzo bolała mnie kostka w prawej nodze. Zdecydowałam się, że pójdę do Veny. Przed tym jednak, kiedy do niej weszłam zatuszowałam wszystkie blizny i siniaki oraz podbite oko.
- Co ci się stało? - spytała.
- Nie wiem... Pd rana mnie tak boli, odkąd wstałam, dopiero teraz przyszłam do ciebie, myślałam, ze mi przejdzie... - kłamałam.
- Smaruj się dzisiaj tą mazią co dwie godziny, do jutra powinno ulżyć całkowicie - dziewczyna podała mi mały pojemnik.
- Dziękuję ci - powiedziałam z wymuszonym śmiechem.
- Jak wrócisz do domu? - spytała.
- Tak jak tutaj przyszłam - odpowiedziałam.
- Twój dom jest oddalony o jakieś 25 kilometrów! Wezmę cię.
- Nie, nie, nie fatyguj się... - powiedziałam po chwili namysłu - Mam pomysł. Dziękuję za opiekę - powiedziałam i wyszłam.
Weszłam do lasu i zagwizdałam trzy razy. Z zielonej przestrzeni wybiegł galopem mój dziki, zaufany wierzchowiec
- Przybiegłeś szybciej - poklepałam z czułością mego przyjaciela i wypłakałam mój smutek w jego grzywę. Otrząsnęłam się, wsiadłam na oklep na jego grzbiet i pojechałam prosto do domu.
- Dzisiaj będzie burza - odezwał się nieskazitelny głos.
Obróciłam się do tyłu i nie zobaczyłam nikogo poza mym towarzyszem. Przeszłam jeszcze kilka kroków, znowu usłyszałam ten sam głos.
- Wichura, jak mniemam będzie trwała dłuuugo, może do rana.
Czy ten koń mówi?!
- Ty mówisz?? - zdziwiłam się.
- Nie, ja nie rozmawiam, to ty mnie słyszysz - odpowiedział koń, nawet nie unosząc chrap.
- Ja? Ale to tak, jakbyśmy rozmawiali!
- W tym cały twój talent - uniósł swoje chrapy w uśmiechu - To tak, jakbyś czytała mi w myślach, jednak to ja wybieram słowa i tylko te słowa możesz usłyszeć.
- Wow! Fajnie! - uśmiechnęłam się - Więc mówisz, że będzie dzisiaj wieczorem burza, tak?
- Tak. Mam właśnie do ciebie sprawę... Mógłbym u ciebie przenocować?
- Jasne!
W tej chwili wyczarowałam małą stajenkę z czterema boksami.
- Może być? - spytałam, radosna jak dziecko.
- Oczywiście, że tak!
Mój przyjaciel pogalopował do stajni i tam chyba zasnął, a ja wróciłam do domu, nasmarowałam kostkę i zasnęłam ; przerażona dzisiejszym rankiem, oczarowana moją nowo odkrytą mocą - rozumieniem zwierząt i uśpiona spotkaniem z mym dobrym kumplem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz